Czasami jest tak, że znów cały tydzień straszą nas kolejnym, deszczowym weekendem. Co wtedy? Wbrew pozorom i demonizującym prognozom, wcale nie modyfikujemy swoich planów, nie wyciągamy arsenału parasoli (parasolów?) i kaloszy z garderoby i nie przeprowadzamy rytuały przeganiającego deszcz. Wbrew pozorom, uważamy prognozy za jakiś fatalny błąd i po cichu liczymy na słońce. Na przeciw natrętnym myślom, pieczemy chleb, o skórce cieniutkiej, jasnej, pomarańczowej jak słoneczny dzień. Potem przychodzi niedziela, a za oknem jestnajjaśniejszy, kwietniowy poranek i trochę się sobie dziwiąc, uśmiechamy się na myśl, że tak naprawdę, wcale nie znamy żadnego rytuału na przepędzenie deszczu. No, chyba, że rytuał pieczenia domowego chleba... ;)
Chleb pszenny na śmietanie, to bardzo klasyczny, tradycyjny w smaku chlebek. O niezbyt grubej skórce i delikatnym miąższu, który dzięki dodatkowi śmietany pozostaje miękki i świeży nawet na trzeci dzień. Najlepiej sprawdza się na kanapkach z jajkiem, polecam! :)
Chleb pszenny na śmietanie /1 mały chlebek/
2 szklanki mąki pszennej
180 g śmietany (użyłam 18%)
110 g ciepłej wody
łyżeczka cukru + łyżeczka soli
3 g suchych drożdży
Mąkę przesiać do miski, dodać sól, cukier i drożdże i wymieszać. Następnie dodać śmietanę, ciepłą wodę i pokrojony koperek. Szybko zagnieść gładkie i elastyczne ciasto, uformować kulę i odstawić w ciepłe miejsce, pod przykryciem do wyrośnięcia na około 2 godziny . Keksówkę wyłożyć papierem do pieczenia, z ciasta uformować bochenek i przełożyć do foremki. Ponownie odstawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut. Piec przez ok. 35-40 minut w 190 st.C. Kroić po wystudzeniu.
Marzą mi się nowe podróże. Budzę się w środku nocy i podłączona do domowego wifi, pod kołdrą, wyszukuję na smartfonie tanie loty z Wrocławia do Bergamo. I do Lizbony, na Maltę, do Rzymu, gdziekolwiek. Chcę już wiosnę - ba, lato! - ciepły wiatr we włosach, zapach morskich fal rozbitych w parzącym stopy piasku, smak i aromat śródziemnomorskiej kuchni, radość, beztroskę, wolność. Z tęsknotą wbijam wzrok w snujące po niebie samoloty. W myślach rozkładam skrzydła i wzbijam się ponad chmury, zostawiając za sobą wszystko. Swoją drogą, też lubicie te sny, w których potraficie latać? To moje ulubione... :)
Smak lata to nie tylko truskawki, malinki i koktajle z palemką. Zimą najbardziej brakuje mi słodkich, wygrzanych na słońcu, czerwonych pomidorów. Te szklarniowe bladziaki w ogóle nie mają teraz smaku, a dobre malinówki zrujnowałyby aktualnie mój budżet (60 zł/kg !). W taki chwilach, z pomocą przychodzą...suszone pomidory! Słodkie, aromatyczne, dobrze doprawione...świetne do chleba, jak i... w chlebie! :)
Tak! Dzisiejszy chlebek upiekłam z dodatkiem suszonych pomidorów oraz zielonych oliwek. Zamiast oleju użyłam oleistej zalewy ze słoiczka z pomidorami. Efekt? Pyszny, lekko słodkawy chlebek śródziemnomorski! Pachnący słońcem, przygodą, wakacjami... Smakujący latem.
Chleb najlepiej smakuje posmarowany samym masłem, choć ja jadłam go z dodatkiem włoskiej szynki prosciutto. Idealnie komponuję się również z...polską jajecznicą! ;) Polecam! Przepis podpatrzony tu. Chleb z suszonymi pomidorami i oliwkami /jeden bochenek, keksówka 25 cm długości/ (wartość energetyczna w 100 g - ok. 280 kcal)
500 g mąki pszennej
opakowanie drożdży instant ( 7 g)
200 ml ciepłego mleka
150 ml ciepłej wody
2 kopiate łyżeczki cukru
łyżeczka soli
25 g oleistej zalewy ze słoiczka z pomidorami lub zwykłej oliwy
8 połówek suszonych pomidorów (w oleju słonecznikowym) pokrojonych w paseczki
garść oliwek pokrojonych w kółeczka (u mnie zielone)
roztrzepane jajko do posmarowania chleba
Mąkę, drożdże, cukier i sól wymieszać w misce. Dodać podgrzane, ciepłe mleko i ciepłą wodę oraz olej ze słoiczka z pomidorami. Wszystko wymieszać i dobrze zagnieść. Pod koniec zagniatania, gdy z ciasta będzie się już formować kula - dodać pomidorki i oliwki - wgniatając je w ciasto. Zagnieść wszystko do momentu, aż ciasto będzie ładnie odchodzić od ręki. Tak przygotowane ciasto, przełożyć do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce, na ok. 2 godziny (chlebek powinien dobrze wyrosnąć ponad powierzchnię keksówki). Po tym czasie, posmarować chleb roztrzepanym jajkiem i wsadzić go, do nagrzanego na 180 stopni piekarnika. Piec przez 40 minut, po 20 minutach pieczenia przykrywając chlebek papierem do pieczenia/folią aluminiową, jeśli zacznie się za mocno przypiekać.
Nie ma nic bardziej kojącego niż zapach wypiekudomowego chleba. No, może jeszcze poza pierwszymi, słonecznymi promieniami, w chłodny, zimowy poranek. Przymrużam powieki i z nadzieją wystawiam policzki do słońca, jednak to dopiero (i już) luty. Bardziej niż kiedykolwiek tęsknię za wiosną, by w końcu ogrzać zmarznięte dłonie, które od miesięcy romansują w parze z puchowymi rękawiczkami.
Tymczasem,''nim przyjdzie wiosna, nim miną mrozy...'' piekę wieczorem chleb, o miąższu tak puszystym i mlecznym jak śniegowy puch, i chrupiącej skórce jeszcze ciepłej, pomarańczowej i jakby słonecznej. Kojący, zimowy poranek z widokiem na słońce, jak dobrze, że ten luty to tylko 28 dni.
Victorian milk bread, czyli chleb wiktoriański to miękki, codzienny chleb pszenny na mleku. Bułkowaty, puszysty, świetny zarówno na kanapki z serem, szynką i ogórkiem jak i z nutellą i...bananem. ;) Chleb wiktoriański /1 bochenek, ok 22 cm długości/ (wartość energetyczna całego chleba - ok. 2000 kcal)
• 15 g świeżych drożdży • 1 łyżeczka cukru • 1 i 1/4 szklanki ciepłego mleka • 3 i 1/2 szklanki mąki pszennej • 2 łyżeczki soli • Glazura z jajka: 1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka
Drożdże skruszam do kubka, dodaję cukier i 1/3 szklanki ciepłego mleka. Mieszam i pozostawiam na 15 minut do wyrośnięcia.
Mąkę
mieszam z solą, później z drożdżami a na koniec dodaję resztę mleka.
Wyrabiam ciasto przez 15 minut. Przykrywam ściereczką i odstawiam do
wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 45 minut.
Uderzam pięścią w ciasto, przykrywam ściereczką i zostawiam na kolejne 45 minut do ponownego wyrośnięcia.
Podłużną
formę (22 cm) wysmarowuję olejem. Z ciasta formuję wałek i zwijam go
tworząc literę S. Wkładam do foremki, przykrywam ściereczką i odstawiam
do wyrośnięcia (ponad brzeg foremki), na minimum 1 godzinę.
Smaruję częścią glazury z jajka i piekę w nagrzanym do 200 stopni piekarniku, przez 35 minut, na złoty kolor.
Po tych wszystkich brioszkach, chałkach i innych, puchato-drożdżowych słodkościach zachciało mi się czegoś bardziej ''konkretnego''. Wymarzył mi się ciężki, domowy chleb - obowiązkowo z grubą, chrupiąca skórką! :) Niedzielne śniadanie w rodzinnym gronie stało się do tego dobrym pretekstem... Oczywiście, ile bym nie miała wolnego czasu, i tak za pieczenie (a raczej przygotowanie do pieczenia) zabieram się zwykle, ku ''uciesze'' domowników, grubo po zmierzchu (mama by powiedziała, że ''po nocach''). Jak w hipnozie, lubię siedzieć 45 minut na kuchennej posadzce, wpatrzona w szybkę piekarnika, delektując się zapachem (i widokiem!) świeżo wypiekanego chleba (lub ciasta, bułeczek, rogalików...).
Chleb wyszedł wymarzony. Wyrazisty w smaku, podobny trochę do grahama, o lekko wyczuwalnej, miodowej nucie i orzechowym zapachu. Z grubą, apetycznie chrupiącą skórką. Wiadomo, że najlepszy jeszcze ciepły, no i posmarowany masłem. Jeśli pieczecie po nocach, a po nocach (zwykle ;)) nie jecie to...przynajmniej nie rezygnujcie z dodatku masła, o poranku! ;) P.S. Sorry, za ten zmasowany, aczkolwiek nieplanowany ''atak'' bananów na blogu (z ich udziałem naliczyłam cztery przepisy pod rząd :O), ale - że wprost je uwielbiam (mam nadzieję, że Wy też!) - są one nieodłącznym elementem mojej codziennej diety. ;)
Przepis, z moją modyfikacją, podpatrzony tu. Chleb pszenno-żytni z chrupiącą skórką /1 duży bochenek/ (wartość energetyczna w 100g - ok. 250 kcal)
150 g g mąki żytniej razowej chlebowej
350 g mąki pszennej chlebowej
7 g drożdży instant
1 łyżka soli
300 ml ciepłej wody
1 łyżka miodu
4 łyżki stopionego masła(60 g)
Mąki, drożdże i sól mieszamy w dużej misce. Następnie miód rozpuszczamy w wodzie i stopniowo wlewamy do mieszanki mącznej mieszając, aż powstanie klejące się ciasto, dodajemy łyżkę masła stopionego i łączymy z ciastem. Zagniatamy na oprószonej mąką stolnicy podsypując mąką pszenną, aż ciasto będzie gładkie i zwarte. Formujemy kulę i wkładamy do miski wysmarowanej łyżką stopionego masła, obtaczamy całe w maśle. Przykrywamy miskę ręczniczkiem kuchennym i zostawiamy w ciepłym miejscu na około godzinę do podwojenia objętości.
Po tym czasie uderzamy pięścią w ciasto, żeby spuścić powietrze, zagniatamy jeszcze niecałą minutę, formujemy bochenek i układamy na blaszce (ja wsadziłam go do foremki). Przykrywamy znowu ręczniczkiem i zostawiamy chleb jeszcze na jakieś 30 minut do wyrośnięcia.
Nastawiamy piekarnik na 190 stopni. Wyrośnięty chleb nacinamy wg upodobań lub zostawiamy gładki. Posypujemy bochenek mąką i skrapiamy łyżką stopionego masła. Pieczemy około 45-55 minut. Gotowy chleb ma wydać pusty dźwięk przy stuknięciu w spód. Wyciągamy z piekarnika i jeszcze gorący chleb smarujemy ostatnią łyżką stopionego masła, zostawiamy do wystudzenia na kratce.
Leniwe, mgliste poranki, śniadania do łóżka, powroty z pracy po 22, kolacje na mieście, nocne pieczenie i książki do snu. Gdzieś pomiędzy tym, delikatnym skrzydłami motyla trzepoczą marzenia, w pokoju, w gabinecie, w kuchni - w mojej głowie. Mimo to, (chyba) wcale nie zależy mi na konfrontacji z rzeczywistością.