Wczoraj to już historia, jutro to tajemnica. Ale dziś to dar losu. A dary są po to, żeby się nimi cieszyć.
Oogway, Kung Fu Panda
Tak sobie myślę, że nawet weekend przechorowany w domu ma swoje plusy.
Wiecie, można cały dzień bezkarnie przewracać się z boku na bok,
i w skarpetkach typu frote, wędrować z kuchni do pokoju,
z pokoju do kuchni,
z wysokim kubkiem kawy,
popijając pączki,
które wyglądają jak pandy.


Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam do głowy robić zdjęcia kubkowi z kawą, postawionemu bezpośrednio na pościeli - czym prędzej odrzućcie ten pomysł.
No, chyba, że akurat macie w planie pranie kołdry, pościeli, kapy na łóżko, prześcieradła i futrzanego dywanika.
Wierzcie mi, ja nie miałam.
Na blogu były już pączki z serka homogenizowanego, amerykańskie pączki donuts z dziurką oraz rewelacyjne pączki pieczone, które pokochaliście w zeszłym roku! :)
Wciąż jednak jakoś nie miałam odwagi zabrać się za te ''tradycyjne''.
Nadziane marmoladą, drożdżowe no i...-oczywiście- smażone.
Jednak...a co tam! - w końcu zrobiłam!
Nie byłabym jednak sobą, gdybym usmażyła, od tak, typowe pączki podobne do tysiąca innych dostępnych w supermarketach (choć, co prawda brak pożądanej, jasnej obwódki już je nieco odróżniał...).
Panie, Panowie - przed Wami urocze pączki - pandy! :)
Przygotowanie tych słodkich pand jest naprawdę proste, a efekt zaskoczy niejednego pączkożercę!
To co, ile takich misiów przygarniecie w Tłusty Czwartek? ;)
potrzebne Ci będą:
- pączki (z dowolnego, ulubionego przepisu, ja robiłam z tego, mogą być też kupne, bez lukru)
- baaardzo gęsty lukier królewski - jedno kurze białko + szklanka cukru pudru, w razie potrzeby dosypać, lukier ma być gęsty, prawie jak świeży cement, by łatwo można było go nakładać na pączki
- ciasteczka Oreo - z nich robimy uszy, oczy i noski naszych pand :)
Wykonanie: jak na zdjęciach :)