Zaproponowano mi całkiem spontaniczny wyjazd nad morze, do Ustki.
Niewiele myśląc, ustawiłam się w kolejce po bilet pociągowy, na dworcu PKP.
Tym razem, motywem przewodnim pakowania jest ''pamiętaj, że sama będziesz targać swój bagaż'', co znacznie ułatwia selekcję rzeczy potrzebnych. ;)
Tym razem, motywem przewodnim pakowania jest ''pamiętaj, że sama będziesz targać swój bagaż'', co znacznie ułatwia selekcję rzeczy potrzebnych. ;)
Co prawda, wizja 9 godzin spędzonych w akompaniamencie wesoło kołaczących szyn nie należała do moich ulubionych form spędzania wolnego czasu.
Potajemnie więc obmyślałam już plan upieczenia jakiś uzależniających (''to już naprawdę ostatnie!''), wyjazdowych ciastko-umilaczy...(macie jakieś sprawdzone, pyszne propozycje? :D)
Potajemnie więc obmyślałam już plan upieczenia jakiś uzależniających (''to już naprawdę ostatnie!''), wyjazdowych ciastko-umilaczy...(macie jakieś sprawdzone, pyszne propozycje? :D)
Tym bardziej, że kupiłam sobie aką fajną puszkę, do przymykania swych słodkich skarbów.
O, taką o:
Tych jednak, którzy zamiast oglądać zdjęcia przekrojonych na blacie bułek - wolą dziś zjeść lekką kolacyjkę - zapraszam na orzeźwiającą sałatkę z arbuzem i fetą... :)
Sałatka z arbuzem i fetą
(naje się 4-6 osób)
- 1/2 arbuza
- 200g fety
- 1/2 sałaty
- czerwona cebula
- 2 limonki
- 1/3 pęczka mięty
- 1/3 pęczka natki
- 3 łyżki oliwy
- sól i pieprz
1. Cebulę obrać, pokroić w piórka, zalać sokiem wyciśniętym z limonek, odstawić na ok. 10 minut.
2. Natkę i miętę opłukać, dość grubo posiekać. Sałatę umyć, osuszyć, porwać na kawałki.
Fetę pokroić w kostkę. Z arbuza odciąć skórkę, usunąć pestki, pokroić w kostkę.
3. Połączyć sałatę, natkę, arbuza i fetę. Cebulę wrzucić do sałatki, sok zlać, rozpuścić w nim szczyptę soli.
Dodać miętę oraz pieprz. Wlać 3 łyżki oliwy i mieszać, aż powstanie aksamitna emulsja.
Sałatkę polać sosem, starannie wymieszać.
Ja swoją zagryzłam pszenną bułeczką z masełkiem. :)
Aha! Nie zabierajcie się do jej przyrządzania przy burczącym żołądku.
No, chyba, że lubicie mieć arbuza na podłodze.
I na krześle, ścianie, bluzie...

