Na ustach mam słony smak morskiej bryzy, w uszach szum fal o poranku.
Pod palcami złociste kryształki piasku, na skórze gorący oddech tropikalnego powietrza.
Wróciłam z tunezyjskiego RAJU.
I choć wciąż wiem, że tydzień to za mało, przez ten czas przeżyłam ferie emocji i uczuć, trącących czasem brazylijska (ba, tunezyjską!) telenowelą.
Dwadzieścia minut po trzeciej nad ranem, wzbijam się w powietrze, zostawiając za sobą wszystko, co zdążyłam pokochać, łącznie z lotniskiem.
W Polsce wita mnie 20 stopni mniej, mama, deszcz i jajka z majonezem (w końcu!), na śniadanie.
Fascynacje wygasną, marzenia zmienią kierunek, opalenizna zejdzie, a serce urośnie, a nie ściśnie.
Tęsknotę wywieje jesienny, polski wiatr...
Wspomnienia jednak pozostaną. <3
jesienny wietrze, wiej...