środa, 26 listopada 2014

Paryż, mój słodki - czyli o francuskim jedzeniu, cz. 2

Tak, jak obiecałam w poprzednim wpisie, po francuskich słodkościach przyszedł czas na część bardziej wytrawną.
I nie chodzi mi bynajmniej o francuskie wino, jako że ja, w temacie sommelierskim jestem totalnym laikiem, by nie rzec - ignorantem. 
Wiem, że lubię czerwone i półwytrawne, a to (mi) zupełnie wystarczy, by w najtańszym supermarkecie, w ciemno sięgnąć po butelkę z zadowalającą zawartością.
Podobno 99% win we francuskich sklepach to wina wytrawne/półwytrawne i trzeba być w tym 1% pechowców (lub jak kto woli - szczęściarzy), by trafić na wino słodkie. I różowe. I w dodatku rozcieńczone truskawkowym sokiem.
Mnie to na szczęście nie spotkało. ;)
 
obiad w Cafe du Pont-Neuf , 14 Quai François Mitterrand, Paryż
 
Francuzi uwielbiają pić wino. Do obiadu, do kolacji, solo.... Dobrze wiedzą, że idealnie podkreśli smak popularnego konfitu z kaczki czy lekkich sałatek, skąpanych w balsamicznym sosie...
Bo Francuzi gotują dobrze, bardzo dobrze, a my, turyści nie zadowolimy się jedynie naleśnikiem serwowanym na rogu ulicy. No, chyba, że nie pijemy wina. ;)
 
przed wejściem do knajpki znanej z filmu ''Amelia'' - Cafe des 2 Moulins, 15 Rue Lepic, Paryż


5. Brasserie - urocza knajpka czy już ekskluzywna restauracja?
Nie ma co ukrywać - Paryż
nierozerwalnie kojarzy się z długimi, wąskimi uliczkami, tętniącymi życiem artystycznej bohemy (oraz zwykłych śmiertelników), przesiadującej w uroczych, kameralnych knajpkach... Ciepło przytulnego światła i przede wszystkim zapach gorącego, tłustego i pysznego jedzenia wabi do środka głodnych, zbłąkanych turystów...

 
stoliki w ogródku knajpki znanej z filmu ''Amelia'' - Cafe des 2 Moulins, 15 Rue Lepic, Paryż

W tym momencie można oczywiście zawrócić i wybrać opcję naleśnikową, ewentualnie hot doga lub kebab z przyulicznej budki, po drugiej stronie ulicy.
Można zabrać jedzenie ze sobą i zjeść je gdzieś nad brzegiem Sekwany lub na ławce w parku, co wydaje się całkiem romantyczną opcją. Można, o ile nie mamy astronomicznej jesieni, a temp. powietrza nie wynosi 8 stopni.
W innym wypadku - czym prędzej wejść do najbliższej knajpki i zająć miejsce przy oknie (wspaniały widok na innych, głodnych turystów!) lub... przysiąść do stolika na dworze (tak! większość ogródków przy knajpach wyposażona jest w cieplutkie lampy grzewcze!). Potem już tylko zamówić wybrane danie i pogodzić się z myślą, że za 15 euro mielibyśmy całe, 5 naleśników...
 
obiad: konfitowane udo z kaczki (confit de canard) + sałatka z francuskim winegret w Cafe du Pont-Neuf, 14 Quai François Mitterrand, Paryż
 
Podczas mojej sześciodniowej wizyty w Paryżu, miałam przyjemność stołować się w czterech knajpkach/restauracjach.
Dwa razy (!) skusiłam się na obiad; zamawiając przepyszny confit z kaczki (w Cafe du Pont-Neuf), a także smakowicie podaną sałatkę z szynką dojrzewająca i gorącym, kozim serem na grzankach. 
obiad w knajpce no name (nie pamiętam nazwy :P) - sałatka z dojrzewająca szynką i gorącym, kozim serem na grzankach, powyżej - popularny tost francuski - Croque Monsieur + sałatka
 




Swoja urodziny uczciłam królewskim śniadaniem w znanej z filmu ''Amelia'' Cafe des 2 moulins (o tym w następnym wpisie!), a najlepszą, gorącą czekoladę w życiu, piłam w kawiarni Angelina - dokładnie w tym samym miejscu, co kiedyś Coco Chanel, czy Audrey Hepburn! Pomijając oczywiście fakt, że poza 9 euro kosztowało mnie to 30 minut czekania w dłuuugiej kolejce, na dworze...;) 



 Gorąca czekolada L'Africain w kawiarni Angelina, 226 Rue Rivoli, Paryż














6. Sery - czyli ''coś mi tu śmierdzi''
Nawet jeśli przez cały rok jedlibyście inny ser każdego dnia, nie udałoby się Wam spróbować wszystkich, francuskich serów. Nie ma w tym żadnej przesady - podobno mnogość serowych gatunków we Francji, spokojnie przekracza liczbę 500. 
 serowy raj, Fromagerie, 20 Rue Lepic, Paryż
Najbardziej charakterystyczne są oczywiście kozie i owcze, ale nie brak również swojskich, krowich camembertów czy brie. Najciekawsze są te z dodatkami, jak rodzynki (pycha!), karmelizowane figi czy orzechy. 
 Oryginalne, francuskie sery są absolutnie wyborne, ''śmierdzą'' tak samo dobrze jak smakują i żadne inne, importowane i kupione w Lidlu na tygodniu francuskim im nie dorównają.
Oczywiście ceny też są adekwatne do jakości, więc za niewielką, kozią roladkę, pokrytą pleśnią tak czarną, że hej, zapłacicie prawie 5 euro (i będzie to jeden z najtańszych serów za ladą).
Potem wrócicie do kraju i wydzielając sobie jej symboliczne porcje przez cały tydzień, będzie pluć sobie w brodę, że przepuściliście pieniądze na miniatury wieży Eiffla (...),zamiast kupić sobie taki ser. 
W kształcie wieży Eiffla, rzecz jasna. 

Sery we Francji to absolutny kunszt, a nie zwykły nabiał.
Tutaj, ku ich czci powstają specjalne sklepy, tzw. Fromagerie, czyli sklepowe ''serownie'', ser-wujące wyłącznie sery. ;)
Nie pozostaje więc nic innego jak wejść do takiego z dobrze wyposażonym portfelem i - a co tam - raz kozie śmierć! ;) 

owoce na targu przy Boulevard Ornano
 
7. Targi - ekologicznie i świeżo
Planowo, sery miałyśmy kupić na jakimś fajnym, miejskim targu, od lokalnych dostawców. Świeżo i naturalnie. No i podobno najtaniej. Przed wyjazdem do Paryża, naoglądałam się w internecie zdjęć francuskich targów i idyllicznych opowiadań o jakości produktów, o sympatycznych handlarzach i swoistej magii takich miejsc. Wyobrażałam sobie siebie z koszykiem w dłoni, o poranku, buszującą między straganami w poszukiwaniu francuskich serów, pachnących pomidorów i soczystych owoców. 
 Smęciłam o wyprawie na ten mój targ od pierwszego dnia pobytu.
Co ciekawe, nasi współlokatorzy nie mieli pojęcia o obecności żadnych, pobliskich targów, więc zdałyśmy się na siebie. Przez internet, namierzyłyśmy najbliższe targowisko w okolicy i w końcu się wybrałyśmy...
Jakie było nasze zdziwienie, gdy naszym oczom ukazał się...bazar, przepełniony wielokulturowością nie tylko obecnych, ale i...sprzedawców! Z każdej strony wystawcy arabskiego pochodzenia, nawoływali do zakupu ich towaru (w większości owoców, głównie mandarynek), przekrzykując jeden drugiego. Ścisk ludzi gorszy niż w japońskim metro czy metro w ogóle. Przepychanki, mocny zapach surowych ryb i wrzącej w garach pealli lub smażonych, arabskich placków. 
No i oczywiście brak serów.
 
''zapachowe'' stoisko z surowymi rybami 
 
wrząca pealla

smażone, arabskie placki
To na pewno nie był wymarzony, francuski targ, na jaki chciałam trafić.
W jednej chwili przeniosłam się na wakacje w Tunezji, do targowej Medyny.
Kolejnych prób znalezienia ''targu'' z prawdziwego zdarzenia - nie podjęłyśmy.   

 
nasze śniadanie: krem z kasztanów, dżem truskawkowy i serek kremowy - produkty z supermarketu,
podane do burżuazyjnej brioche z piekarni

8. Markety - czyli jednak najtaniej
Cudów nie ma - jeśli nie prowadzicie wystawnego, paryskiego życia, to zrezygnujcie z codziennych bułeczek z Boulangerie, obiadów za 15 euro w uroczych Brasserie i makaroników od Pierre Herme na podwieczorek.
Zamiast tego, po drodze do domu odwiedźcie Carrefour, Lidl lub Lider Price - może nie są na każdym rogu, jak ekskluzywne piekarnio-cukiernie, ale opłaca się do nich zajrzeć. Dosłownie.
To tu dostaniecie sery wszelkiej maści za 2, góra 3 euro, wielkie, maślane brioszki dwukrotnie tańsze niż w piekarni, czy wspomniane na samym początku, francuskie wina, po symbolicznym euro. Najecie się, opijecie, a jeszcze pieniędzy zostanie na pamiątkową miniaturkę wieży Eiffla.
Podsumowując - zaoszczędzicie sporo, prowadząc bardziej oszczędny, supermarketowo-przetworzony tryb życia.
Ale...co to by było za życie, w Paryżu? ;)


poza marketami, opłaca się robić zakupy w małych, prywatnych sklepikach, gdzie często mają szeroki wybór owoców i warzyw

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam tournee po śródziemnomorskich targach, lokalnych jadłodajniach, winiarniach! Miodzio!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tam pięknie i ile pyszności :) Zdecydowanie wolę zwiedzanie miejsc od strony kulinarnej - knajpki, restauracje, jedzenie 'na ulicy', tradycyjne, domowe potrawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rocksanko, fajny wpis, miło, że w Paryżu ci się podobało i nie doświadczyłaś syndromu paryskiego, który polega na rozczarowaniu rzeczywistym obrazem miasta, drastycznie odbiegającym od wyobrażeń i filmów ;) Niestety rozczaruję Cię - chociaż Francuzi znają się na jedzeniu, to bardzo wielu nie gotuje wcale i żyją na pakowanych posiłkach z mikrofalówki, jak w każdym europejskim kraju.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja trafiłam we Francji na mały, lekalny ryneczek. A nwet ze 3 - chyba mialam szczęście w takim razie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzę o wyjeździe do Francji <3 Twoje wpisy mnie w błaganiu rodziców jeszcze bardziej utwierdzają. Tym bardziej, że w tym roku będąc w Wenecji moje serce zmiękło boje się co z nim się stanie jeżeli trafie do Paryża. Dziękuje, że robisz te wspaniałe wpisy, dają dużo do myślenia i czyta się je z ogromną przyjemnością ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super pióro :) lekko i cudownie piszesz o moich też marzeniach a u i innych myślę, że je tworzysz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja marzę o Paryżu ze względu, że jest mekką najzdolniejszych chocolatier :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudownie:) Chiałabym tam teraz być i móc skosztować tch wszystkich wspaniałości...:))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...